We're gonna have a baby!
Już od jakiegoś czasu zauważyłam, że to mężczyźni szybciej dojrzewają do
roli bycia ojcem. U pierwszej pary mnie to zdziwiło, bo w głowie mam stereotyp
kobiety, która pragnie rodziny. Ale mężczyzna? Nigdy nie słyszałam, aby któryś z moich znajomych mówił, że chce mieć
dzieci. Hmnnn .... czy to czasy się zmieniają?? Nie. To my się zmieniamy.
Dojrzewamy. Żeby nie powiedzieć starzejemy się :D Fakt, współczesne kobiety
starają się pogodzić wszystko:
karierę z macierzyństwem, ognisko
domowe i dom z przedsiębiorczością, przebojowością i oddaniem w pracy.
Gdzieś w tym wszystkim myśl o dziecku pojawia się zazwyczaj koło 30-stki, bo zwykle chcemy jeszcze coś zrobić, coś przeżyć, coś zobaczyć, bo dziecko zmieni nasz świat, bo już nie będziemy tylko we dwoje, albo tak jak to było w moim przypadku, bo otaczające nas kobiety już posiadające dzieci dają przykłady macierzyństwa, które MNIE nie odpowiadały.
Mężczyzna od wieków się nie
zmienił. Jeśli znajdzie odpowiednią kobietę, wszystko robi po kolei: zaręczyny,
ślub, wspólne mieszkanie i wreszcie przychodzi czas na potomstwo oraz
zasadzenie dębu.
Aż tu pewnego letniego, niedzielnego poranka udałam się w odwiedziny do ukochanej "siostrzyczki" (całuski dla Ciebie Kochana), którą przez wgląd na odległe miejsce zamieszkania widuję niezwykle rzadko. Moim oczom ukazał się idealny obrazek: uśmiechnięty bobas, który od razu mnie w sobie rozkochuje. Odprężona mama, która się nie miota, nie rzuca, nie panikuje, po prostu ze mną rozmawia. O wszystkim, szczerze, a nie jedynie rozpływająca się nad cudem własnego dziecka. Do tego pozytywnie zakręceni dziadkowie, dla których wnuczuś jest oczkiem w głowie, dzielnie wspierający uśmiechniętą mamę. Wtedy uwierzyłam, że można jednocześnie być kobietą i spełnioną matką, uśmiechać się oraz interesować innymi ludźmi, nie zatracając siebie.
Aż tu pewnego letniego, niedzielnego poranka udałam się w odwiedziny do ukochanej "siostrzyczki" (całuski dla Ciebie Kochana), którą przez wgląd na odległe miejsce zamieszkania widuję niezwykle rzadko. Moim oczom ukazał się idealny obrazek: uśmiechnięty bobas, który od razu mnie w sobie rozkochuje. Odprężona mama, która się nie miota, nie rzuca, nie panikuje, po prostu ze mną rozmawia. O wszystkim, szczerze, a nie jedynie rozpływająca się nad cudem własnego dziecka. Do tego pozytywnie zakręceni dziadkowie, dla których wnuczuś jest oczkiem w głowie, dzielnie wspierający uśmiechniętą mamę. Wtedy uwierzyłam, że można jednocześnie być kobietą i spełnioną matką, uśmiechać się oraz interesować innymi ludźmi, nie zatracając siebie.
Dwa miesiące później naszym oczom ukazały się dwie kreski na teście ciążowym. Radości nie było końca. Obydwoje bardzo się wzruszyliśmy, a dodam, że okazywanie emocji nie jest najmocniejszą stroną mojego męża.
I tak zaczęła się moja przygoda: MY AND MY BABY!
12 komentarze
szczęście dla każdego, dzieci największym skarbem narodu !
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie napisane, za 25 lat będzie to najpiękniejszy prezent dla Tojego dziecka. Super, proszę o kontynuację.
OdpowiedzUsuńbędzie kontynuacja, jak najbardziej :D
UsuńAutorko, piszesz tak dojrzale, jestem bardzo ciekawa, w jakim jesteś wieku :) Czy to tajemnica? ;)
OdpowiedzUsuń:) przekornie powinnam zapytać, a na ile wyglądam :) Aż się boję odpowiedzieć, choć to żadna tajemnica, że mam magiczną 30-stkę :)
UsuńDojrzale? ... hmnnn... to chyba przez ciążę - troszkę się w życiu i głowie przestawia.
Pytanie do Ciebie brzmi zaś czy to dobrze, czy to źle??
ciepluchno pozdrawiam :)
Och wyglądasz dużo młodziej :) Dlatego tym bardziej cieszę się, że jesteś w moim wieku, bo właśnie szukałam bloga prowadzonego przez... rówieśniczkę ;) Jednak inaczej czyta się kogoś 5 czy 7 lat młodszego, więc jestem bardzo miło zaskoczona. Będę zaglądać, a tymczasem życzę wszystkiego dobrego! :)
UsuńBardzo Ci dziękuję! :) będzie mi niezmiernie miło gościć Cię na moim blogu :) wszelkie uwagi i podpowiedzi zawsze mile widziane. Zapraszam też na funpage na facebooku, gdzie są informacje o świeżych postach i nieco więcej: https://www.facebook.com/pages/Save-the-Magic-moments/1408775472691512?ref=hl
UsuńŚciskam!
Pięknie, że dzielisz się z nami swoim życiem:):)
OdpowiedzUsuńA mnie jest miło, że chcecie o tym czytać :) Bardzo dziękuję za miły komentarz :)
UsuńBloga założyłam, bo chciałam mieć swojego. Nie samą pracą człowiek żyje. Uważam, że w życiu liczy się coś więcej.
Ach, pamiętam ten dzień jak dziś! To było 5 lutego 2014 (mały jeszcze w brzuchu!). Byłam tak zdziwiona i przerażona wynikiem testu, że aż musiałam pójść z mężem na łyżwy :D
OdpowiedzUsuńOh dlaczego łyżwy
UsuńGratuluję! Trzymam kciuki za szybkie i szczęśliwe rozwiązanie :*
Na łyżwach wspaniale można było odreagować stres, choć z chwilą ujrzenia drugiej kreski stałam się automatycznie 10 razy bardziej ostrożna ;) To była piękna niespodzianka od losu i stres, towarzyszył mi tylko pierwszego dnia :)
UsuńDzięki! Pozdrawiam cieplutko :*