Mamo, Tato będziecie dziadkami!
Nie
wiem jak Wy, ale ja nie potrafię trzymać czegoś długo w tajemnicy.
Jeśli tyczy się to mojej osoby i jestem szczęśliwa, to po prostu to po mnie widać.
Kto mnie zna wie, że jestem jak otwarta księga. Nie potrafię oszukiwać,
zatajać, udawać. Moja twarz powie wszystko. W tym przypadku wszytko powiedziała
moja dłoń, którą instynktownie ciągle kładłam na brzuszku, więc... sporo osób
przebywających ze mną na co dzień domyślało się, że coś się ma na rzeczy.
Jak tylko lekarz potwierdził ciążę, rozpoczęliśmy naszą "kampanię promocyjną". Najbliższym przyjaciołom i rodzinie chcieliśmy tę radosną nowinę przekazać osobiście. Moim zdaniem, takich rzeczy nie mówi się przez telefon. Oczywiście nie da się tak zrobić ze wszystkimi. Nie mniej jednak bardzo się staraliśmy.
Przyznam, że reakcja niektórych osób przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Doświadczyliśmy całego wachlarzu emocji, od łez wzruszenia po okrzyki radości, ściskanie, całowanie orazpiękne i szczere uśmiechy. Prawdziwa, szczera, bezinteresowna radość ze szczęścia drugiej osoby. Jednym słowem MAGIA! Nie sądziłam, że na wieść o dzidziusiu, tak wszyscy się ucieszą. Ludzie to tak ciepło odbierają, nie tylko znajomi, ale również obcy czy lekarze. Coś wspaniałego! Ludzie na przystanku częściej się uśmiechają a ostatnio nawet ekspedient w sklepie zirytował się, że stałam w kolejce, bo przecież kobiecie w ciąży nie wypada. Heheheh.
Najmilszą dla mnie była jednak reakcja moich rodziców. Wiedziałam, że już od dawna z niecierpliwością oczekują tych dwóch słów. Pojechaliśmy do nich na niedzielny obiad. Jednak mój tata nas wyprzedził. Jakby zwęszył pismo nosem. Nie zdążyliśmy usiąść do obiadu, dać sobie sekretny znak, gdy tatko z szerokim uśmiechem nawet nie zapytał, lecz rzekł oznajmująco: Jesteś w ciąży!? Hmnnnnn.... cóż zostało nam powiedzieć. Przytaknęliśmy. Radości nie było końca. Ze szczęścia rodzice postanowili wznieść toast za nasze zdrowie, no i za powiększającą się rodzinę. Otworzyli butelkę wina (szampana akurat nie było) i zrobiło się jeszcze weselej. W końcu był daliśmy im dobry powód.
Od tej pory dzwonią do mnie codziennie, pytając jak się czuję Ja, jak się czuje "Fasolka" i jak się czuje tatuś "Fasolki".
Nie
sądziłam, że samo zajście w ciążę prócz szczęścia jakie nam przyniosło, może
zrodzić jeszcze więcej szczęścia. A jednak. Reakcja bliskich i znajomych na tą
wieść to szczęście mnoży. Mamy go całkiem sporo i dzielimy się dalej.
M.
5 komentarze
Post pełen ciepełka, które się udziela :) A rodzice słodko wyglądają dobrani kolorystycznie ;) Pozdrowienia dla Nich i buziaki dla Was :)
OdpowiedzUsuńbardzo Ci dziękuje :D
Usuńa rodzice, tak ostatnio mają - lubią się ze sobą komponować :D urocze prawda??
przeurocze:) tacy rozkoszni, zakręceni dziadkowie ;)
UsuńGratulacje! :)
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję :D
Usuń