Czekając na... TEN DZIEŃ - dziewiąty miesiąc ciąży
Dobiłyśmy do końca. Ostatni miesiąc ciąży. Nieprawdopodobne. Nie mogę
uwierzyć, że minęło już 9 miesięcy. W zasadzie jestem jak tykająca bomba. Mogę zacząć rodzić w każdej chwili. To lekko przerażające. Nie wiedzieć, kiedy się zacznie. Jak przystało na weekend
majowy walizka spakowana :) Mąż się śmieje, że jadę do SPA :) Ładne mi spa. Nie
ruszam się z domu bez wyników badań i skierowania do szpitala. Na lodówce wisi
kartka, co dopakować w ostatniej chwili i telefon do szpitala. W komórce
ustawiona grupa kontaktów do powiadomienia o narodzinach. Czekamy. Tryb STANDBY włączony. Znajomi
odwiedzając mnie wchodzą niepewnie. Przyglądają się, czy nie zacznę rodzić. A
my staramy się normalnie funkcjonować, choć z domu wychodzę
tylko w asyście męża :)
9 miesięcy. To wydaje się długi okres czasu. A nie jest. Mija
błyskawicznie. Może dlatego, że jest tak kolorowo. Dlatego, że każdy dzień
przynosi inne doznania, dolegliwości i inne radości. Teraz np. odczuwam mega
łaknienie. Ciągle coś dziamię. Ssie mnie. Zwłaszcza na słodycze. Mam
zachciewajki. W minioną sobotę jechaliśmy na mój ukochany torcik malinowy do
Sowy :) W sumie, nic w tym dziwnego. Mała właśnie rośnie. W zasadzie tylko
rośnie i ćwiczy, bo wszystkie narządy ma już wytworzone. A nasze maleństwo ćwiczyć uwielbia. Mój brzuch przybiera
przeróżne formy. Nawet teraz, jak do Was piszę, troszkę mnie wykrzywia. Co
więcej, nasza Niuśka jest już taka cwana, że nie tylko kopie. Wyciąga sobie
nóżki i tak sobie leży, jak na plaży. A ja się skręcam. Nóżka mi odstaje z boku
na jakieś 4 cm od brzucha. Berbeć jeden :) Bunio wystrzelił z dnia na dzień do
przodu. Jest sterczący niczym silikon :) W pasie mamy 101,5 cm :) Przytyłyśmy
też 2 kg, w ciągu ostatnich 2 tygodni. W sumie nieźle się trzymam, bo
całościowo w stosunku do wagi sprzed ciąży przybrałam jedynie 9 kg. Jednak Bunio utrudnia życie. Ciężko się śpi. Drętwieją mi już dłonie, przez co się budzę co
kilka godzin. Paluszki mam jak serdeleczki. Stópki też puchną.
Odkłada się woda w organizmie. Zastanawiałam się, po co sprzedają kremy do stóp dla ciężarnych. No teraz już
wiem. Przydają się. Buty ciężko włożyć. Skarpetki ciężko ubrać. Chodzimy niczym
pingwinek, z nóżki na nóżkę. Pić chce nam się bez przerwy. Wytuptałam własną
ścieżkę do kibelka. Wyglądam naprawdę przerozkosznie. Mąż jest moim wybawieniem. Ktoś mnie musi wypchnąć z samochodu, albo z niego wyciągnąć. A
przecież ja aż tak nie przytyłam. Mimo wszystko, jest ciężej. Z dnia na dzień.
Ale... na koniec powiem to, co powie Wam każda matka. Pomimo uciążliwych
dolegliwości, pomimo, że wasze ciało przestaje Was słuchać i zamieniacie się w
avatara - ciąża to przepiękny okres w życiu. Wiem, wiem, oklepany frazes. No tak po
prostu jest, choć z początku wcale się tego tak nie postrzega.
W ostatnim miesiącu mieliśmy kilka przemiłych momentów. Tatuś
przebiegł maraton, ze znakomitym czasem, poprawiając swój czas aż o pół
godziny. Dla maratończyka to milowy krok na przód. Myślę, że to zasługa naszego dziecka, bowiem przed wyjściem sprzedała
mu soczystego kopniaka. I to dosłownie, akurat jak się przytulałam. Poczuł :)
Ja zrobiłam się ckliwa, więc stojąc na mecie robiły mi się mokre oczy na widok
każdego ojca wbiegającego na metę z dziećmi. No i jak zobaczyłam czas mojego
męża - też się popłakałam. Były święta Wielkanocne, a przy święconce
spotkaliśmy księdza, który udzielał nam ślubu. Uznałam to za dobry znak :) Zrobiliśmy
sesję brzuszkową i na maksa staramy się wykorzystywać czas we dwoje, chadzając
na randki i spędzając jak najwięcej czasu razem. Spakowani, zwarci i gotowi
czekamy na ten dzień... dzień narodzin naszej córuchny.
Co Wam mogę poradzić? Notujcie sobie gdzieś swoje wspomnienia i
uczucia. To się bardzo szybko zaciera. Gdyby nie blog pewnie nie pamiętałabym o
tak wielu sprawach. Załóżcie dziennik,
albo piszcie w zwykłym kalendarzu i róbcie sobie zdjęcia. Jak najwięcej zdjęć. Wszystkie
moje znajome podkreślają, jak bardzo żałują, że nie mają pamiątek w postaci fotografii z okresu ciąży. Nie
popełniajcie tego błędu. Ja mam nadzieję, że już niebawem podzielę się z Wami
moją sesją brzuszkową. Wyszła przecudnie. Jedno zdjęć na górze posta.
Mam nadzieję, że czytając moje wynurzenia poczułyście się lepiej, a te z
Was które ciążę dopiero planują, znajdą tu wsparcie i ukojenie. Liczę na to, że
kiedyś się pochwalicie ciążą, podzielicie odczuciami i doznaniami, jakie Wam
dzidzia zafunduje. Mamy trzymają się razem i chętnie wspierają nawzajem. Jeśli więc
macie jakieś problemy, rozterki, wątpliwości nie krępujcie się pisać, czy w
komentarzach, czy na funpage'u, czy na maila.
Pamiętajcie, że każda ciąża wygląda inaczej. Tak, jak my jesteśmy
różne, tak różnie przez nie przechodzimy. Cały ten okres starałam się Wam
opisywać szczerze. Jak to naprawdę wszytko wygląda, z czym to się je. Chciałam
Wam pokazać, że cokolwiek poczujecie jest to absolutnie normalne i nie
jesteście w tym osamotnione. Każdy miesiąc cechował się innymi objawami, innymi
dysfunkcjami, innym samopoczuciem. Dla osób, które jeszcze nie czytały moich
wspomnień serdecznie zapraszam na cały cykl ciążowy...
- Pierwszy miesiąc ciąży
- Emocjonalny rollercoaster... czyli drugi miesiąc ciąży
- Na spokojnych wodach... czyli trzeci miesiąc ciąży
- Bąbelki w brzuszku czyli czwarty miesiąc ciąży
- Półmetek już za nami - piąty miesiąc ciąży
- Szósty miesiąc - wulkan hormonów
- Stres przedporodowy czyli siódmy miesiąc ciąży
- Czas wielkich przygotowań czyli ósmy miesiąc ciąży
Przerwa na blogu jest nieunikniona. Mam nadzieję, że mi ją wybaczycie
i będziecie tu dalej zaglądać. Jak nagle zniknę - wiecie, gdzie jestem i co a raczej Kto mnie zajmuje :)
Trzymajcie więc proszę za nas kciuki. Wrócę do Was z nową porcją wrażeń, jak tylko
się z córcią lepiej poznamy i nieco ogarniemy.
Miłego majówkowania!
Miłego majówkowania!
6 komentarze
Przepiękny wpis i zdjęcia!
OdpowiedzUsuńJa kończę czwarty miesiąc i aż poczułam ten dreszczyk emocji!
Przy okazji, nie wiedziałam, ze trzeba mieć skierowanie do szpitala, myślałam, że wpada się na porodówkę z hasłem: "Rodzę!" i reszta dzieje się sama.
Życzę powodzenia i z niecierpliwością oczekuję kolejnych wpisów, a najbardziej... pierwszych zdjęć Niuni :)))
Dziękuję :) tak skierowanie otrzymasz od lekarza prowadzącego, natomiast, gdy coś jest nie tak i tak muszą Cię przyjąć :) Wszystko przed Tobą! Życzę zdrówka, zdrówka dla Ciebie i maluszka :)
UsuńDzię-ku-je-my! W ogóle ślicznie wyglądasz i zazdroszczę utycia tylko 9 kilo :) U mnie wreszcie pojawił się brzuszek, więc już czuję się trochę bardziej w ciąży :)
UsuńZgadzam się w 100% co do zapisywania wspomnień, ja staram się prowadzić dziennik, opornie idzie, ale wiem, że z czasem cenne będzie każde słowo.
Niedawno prowadziłam blog o swoim ślubie i po niecałym roku z przyjemnością czytam rzeczy, o których zdążyłam już dawno zapomnieć :)
:)
UsuńTorcik malinowy z Sowy... hmm...mniam... kilka dni temu gościł na urodzinowym przyjęciu mojej 5-cio letniej córeczki Klauduni:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Agnieszka
W takim razie spóźnione życzonka urodzinowe dla Klauduni :) 100 latek! :)
Usuńps. dobry wybór :) również cieplutko pozdrawiam