Sypiając z wrogiem
Lubicie kryminały? Ja bardzo. Zarówno w postaci dobrej książki, od której nie mogę się oderwać i ciągle mówię sobie jeszcze tylko jeden rozdział, jak i filmu. I tak nad książką potrafiłam siedzieć do rana. Teraz przez wzgląd na własne dobre samopoczucie kładę się najpóźniej o 22:00, dlatego przestawiłam się na filmy. A przecież znawcą filmów, zawsze na bieżąco jest nasz Pan Recenzent. I tak oto znów zaskoczył mnie wnikliwą analizą jednego z najlepszych granych ostatnio w kinach trillerze zatytułowanym "Zaginiona dziewczyna". Serdecznie zapraszam na doskonałą recenzję filmu, z której dowiecie się nie tylko, o czym film opowiada, ale nieco bardziej poszerzycie swoje horyzonty filmowe i ujrzycie świat kina oczyma Konrada. A zapewniam Was, że jego oczy widzą znacznie więcej niż wasze :) Chyba, że mamy tu jakiegoś prawdziwego kinomana, który chce podzielić się swoimi refleksjami?
David Fincher – twórca takich klasyków
jak „Siedem”, czy „Podziemny krąg” – znów przypatruje się ludzkim wynaturzeniom
i trzeba przyznać, że po raz kolejny jest w swych obserwacjach niezrównany.
Jego najnowszy thriller jest ekranizacją bestsellerowej powieści Gillian Flynn,
która została również autorką scenariusza. „Zaginiona dziewczyna” opowiada
historię Nicka (Ben Affleck) i Amy (Rosamund Pike) – małżeństwa z pięcioletnim
stażem. Gdy w dniu rocznicy kobieta znika w tajemniczych okolicznościach, z
pozoru zaniepokojony mąż wzywa policję. Jednak podczas śledztwa na jaw wychodzą
fakty, które stawiają mężczyznę w bardzo złym świetle, czyniąc go głównym podejrzanym
w sprawie zniknięcia współmałżonki.
Sam film nie skupia się wyłącznie na
istocie kryminalnej zagadki. Davida Finchera na równi z intrygą zdaje się
interesować coś jeszcze. Zastanawia się on nad pojęciem związku dwojga ludzi, w
którym wszystko okazuje się być grą pozorów. „Co sobie zrobiliśmy i co jeszcze
zrobimy?” – pytają na przemian bohaterowie filmu. W „Zaginionej dziewczynie”
narracja toczy się dwutorowo. Z jednej strony poznajemy historię związku
opowiedzianą z perspektywy Nicka, który składa zeznania przed parą policyjnych
detektywów, bądź też zwierza się siostrze oraz adwokatowi. Z drugiej zaś strony
opowieść o małżeństwie przeżywającym poważny kryzys snuje się w pozostawionym po
sobie pamiętniku Amy. Komu w takim razie wierzyć? Fincher umiejętnie myli
tropy. To, że Nick nie wydaje się specjalnie załamany faktem zniknięcia żony,
nie oznacza przecież, że jest winny. A może jednak?
Twórca „Podziemnego kręgu” wykorzystuje
historię Nicka i Amy, aby powiedzieć coś więcej o współczesnym świecie mediów,
które w przewrotny sposób opisują otaczającą nas rzeczywistość. Coś jest
czarne, bądź białe. Jeśli mamy problem z klasyfikacją, powszechne media
dokonają wyboru za nas. Dlatego też Nick w oczach opinii społecznej to
„najbardziej znienawidzony Amerykanin”, natomiast Amy to mimowolna ofiara.
Tymczasem poszukiwania zaginionej trwają, a sympatia widza stać będzie raz po
stronie Nicka, raz po stronie Amy. Tak naprawdę nic nie jest tu pewne. Nic nie
jest tym, czym się na początku wydaje.
W świecie Davida Finchera bohaterowie są
w pewien sposób skazani na porażkę. Widząc bądź doświadczając
niesprawiedliwości nie są w stanie nic zrobić. Często mają związane ręce, a to
przez brak dowodów w sprawie („Siedem”, „Zodiak”), a to przez ogłupiający wpływ
mediów („Dziewczyna z tatuażem”, „Zaginiona dziewczyna”). Ci, którzy próbują
przeciwstawić się złu płacą za to wysoką ceną. Jedni – jak detektyw Mills (Brad
Pitt) w „Siedem” – tracą najbliższą sercu osobę, inni zaś – jak dziennikarz
Avery (Robert Downey Jr.) w „Zodiaku” – popadają w obsesję graniczącą z
obłędem. Czy w takim razie pozostaje nam tylko bunt i anarchia (patrz:
„Podziemny krąg”)? Czy wobec tego całe zło tego świata bierze się z poczynań
chorego umysłu? „Zaginiona dziewczyna” jest poniekąd odpowiedzią na to pytanie,
bowiem stanowi opowieść nie tylko o rozpadzie małżeństwa, lecz także o tym,
gdzie i w którym momencie rodzi się zło.
„Zaginiona dziewczyna” to thriller z
najwyższej półki, który na przemian zaskakuje i szokuje, a przy tym skłania do
refleksji. To również próba pokazania, do czego zdolne są współczesne media. I
choć historia może wydać się w paru momentach nieprawdopodobna, to zapewniam
Was, że życie pisze nie mniej zaskakujące scenariusze!
I co? Konrad Was zaintrygował filmem? A może już go widzieliście? Jeśli tak, serdecznie zapraszamy do dyskusji.
A tych, którzy jeszcze nie mieli przyjemności poznać Konrada odsyłam do recenzji ostatniego filmu Woody'ego Allena o TUTAJ :)
Konrad Kluza
14 komentarze
Na pewno bardzo chętnie obejrzę ten film, ale najpierw zabiorę się za książkę bo podobno jest lepsza :) Bardzo miło się czytało twoją recenzję czekam na więcej :) ANIA
OdpowiedzUsuńHej Aniu! :) Dawno Cię tu nie było :)) Książka chyba zawsze będzie lepsza od filmu :) Zazdroszczę czasu :) Twoje książki dalej leżą nietknięte. Tylko tęsknym wzrokiem za nimi spoglądam :) Ja też film oglądam - zaplanowany na jutrzejszy wieczór Sylwestrowy :)
UsuńCałuję :***
Dziękuję za jakże miły komentarz :) Czekamy na Twoją opinię odnośnie książki :)
UsuńPozdrawiam,
Konrad
Niestety kambodżańskie kina nie grają jeszcze tego hitu, ale jak film pojawi się na zalukaj lub czymś podobnym, to z chęcią obejrzymy. A no i jeżeli kiedyś znajdziemy szybkie łączę:)
OdpowiedzUsuńBardzo miło czytało się recenzję. Czy możesz/ możecie podrzucić jeszcze kilka wartych uwagi tytułów?
Hej szwagier :) Jak tam Kambodża? Nie mogę się doczekać kolejnego waszego wpisu :)
UsuńPowiedz czego szukacie w kinie i jakie filmy lubicie, a Konrad z pewnością coś fajnego doradzi :)
Dzięki! Niebawem podrzucimy jeszcze kilka ciekawych propozycji z cyklu "must see" ;-)
UsuńPozdrawiam,
Konrad
Hej Bratowa:) Kambodża zdecydowania za ciepła (30 stopni), ale za to ludzi bardzo sympatyczni. Jakbyś podrzuciła nam jakiś dobry dramat lub thriller to będzie super:)
OdpowiedzUsuńWyżej opisany zdecydowanie polecam. Ale resztę prędzej Konrad Wam podpowie, ja oglądam zdecydowanie lżejsze i bardziej pozytywne kino :)
UsuńPrzed świętami przeczytałam tę książkę i wciągnęła mnie totalnie! Nie sposób się oderwać, ale to chyba domena wszystkich kryminałów ;) Lekturę szczerze polecam (baaardzo zaskakująca!), a na film również z pewnością się skuszę, jeśli go gdzieś dopadnę. Jestem ciekawa m. in. tego, jak w nim ujęto motyw narracji pamiętnikowej. Recenzja Pana Konrada jak zwykle na najwyższym poziomie - to sztuka nie powiedzieć o filmie za dużo, a jednocześnie uczynić recenzję ciekawą :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za opinię :-) David Fincher bardzo szczegółowo przeniósł na ekran książkę Gillian Flynn. Znalazł także kilka ciekawych rozwiązań fabularnych, które sprawiają, że zarówno książka, jak i film potrafią zaskoczyć. Zresztą sam Fincher to perfekcjonista. Jego filmy są uporządkowane, systematyczne i misternie skonstruowane. O zubożeniu dzieła literackiego też nie może być mowy, o czym świadczyć może jego przedostatnia produkcja - bardzo udana ekranizacja powieści Stiega Larssona ("Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet") pt. "Dziewczyna z tatuażem" z Danielem Craigiem. Ktoś kiedyś powiedział, że Finchera pociąga szaleństwo, w którym jest metoda - nie sposób się z tym stwierdzeniem nie zgodzić ;-)
UsuńPozdrawiam,
Konrad
Wczoraj oglądałam zachęcona wieloma pozytywnymi recenzjami. Film rzeczywiście ma bardzo oryginalną fabułę, pokazuje niesamowitą historię i pokazuje jak wyglądają współczesne media. Ale jak dla mnie trochę się ciągnie i męczy.
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci rację, że film jest długi. Ale szczerze mówiąc mnie trzymał w takim napięciu, że tylko się zastanawiałam co dalej, a końcówka mnie położyła na łopatki. No i dawno nie oglądałam filmu, który swoją fabułą po prostu zaskakuje.
UsuńBardzo dobre kino, wciska w fotel do ostatniej minuty. A do tego wnikliwa i wielopłaszczyznowa recenzja, z przyjemnością czytałam kiwając głową, a w tym szaleństwie jest metoda ;) Pozdrowienia dla Konrada!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie w imieniu Konrada :) Pozdrawiamy!
Usuń