To już ostatni dzień wyzwania Lifestylerki. Dzisiejszy temat z pewnością przypadnie Wam do gustu. Muszę się jednak przyznać, że ciężko mi było do niego podejść. Nie umiem pisać o sobie. Nie umiem określać tego, jaka jestem. Myślę, że taka charakterystyka zawsze łatwiej wychodzi obcym. Z zewnątrz łatwiej coś nazwać i przylepić etykietkę. Dla mnie jestem po prostu Magda. Jestem jaka jestem. Nie zastanawiam się nad tym. Może to też typowe dla Matki, bo bardziej skupiam się na tym, jaka jest moja córka. Siebie jednak jest mi szalenie ciężko scharakteryzować. Ale wybrałam dziś 5 rzeczy, których o mnie nie wiecie:
1. Byłam kujonem.
Choć sama siebie nigdy tak nie postrzegałam. Lubię się uczyć, sprawia mi to przyjemność i nie przysparza większych trudności. Nigdy nie poświęcałam nauce wiele czasu - zwykle wystarczyło coś przeczytać. Ale do lekcji byłam przygotowana zawsze Prace domowe odrabiałam, lektury czytałam i zwykle to ze mnie zżynano. W podstawówce miałam czerwony pasek, w liceum już nie. Na studiach byłam mniej pilna, ale mimo to nauka przychodziła mi z lekkością i udało się jeszcze pozyskać stypendium ministerialne. Więc teoretycznie jestem kujonem i dobrze mi z tym. Zawsze uważałam, że nic nie przychodzi samo i więcej satysfakcji sprawia mi, gdy sama do czegoś dochodzę, zamiast brać to od innych.
2. Przez pół roku mieszkałam na Węgrzech.
Na studiach w ramach programu Socrates wyjechałam na stypendium na Węgry. Tak, tak Węgry. Konkretnie do Sopronu, tuż przy granicy z Austrią. Dlaczego tam? Sama nie wiem. Dziś wybrałabym Irlandię. Ale wówczas na Węgry było bliżej, taniej. Łatwiej było się utrzymać. W Irlandii był mocny program, akademików brak, więc trzeba było wynająć bardzo drogi pokój i pracować, bo stypendium było zbyt niskie. Poza tym uznałam, że to oryginalne miejsce, a do Irlandii można pojechać zwyczajnie na wakacje do pracy. Niestety na miejscu okazało się, że nie dość, że Uniwersytet reprezentuje bardzo niski poziom, nikt nie mówi po angielski, prócz profesorów, studenci od nas uciekali bo się bali języka, a nam nawet nie zapewniono nauki węgierskieg o choć tego oczekiwaliśmy. Ale przygód mieliśmy sporo. Poznałam wspaniałą pół Polkę - z którą jeszcze od czasu do czasu mam kontakt. No i co zwiedziłam, to moje.
3. Śpiewałam w chórze szkolnym.
W podstawówce. I bardzo to lubiłam. Choć dziś okropnie zawodzę, to nadal lubię śpiewać - żebym tylko jeszcze siebie nie słyszała, byłoby to znacznie przyjemniejsze :) Również dla pozostałych. Maja na szczęście nie narzeka i bardzo lubi, jak ją usypiam podśpiewując Moon River
4. Układam kolorystycznie bieliznę
Odkąd Maja pojawiła się na świecie w naszym mieszkaniu króluje nieład, a ja nie mam czasu zająć się porządkami w szafkach i szafach. Jedno miejsce stanowi jednak wyjątek: moja półka z bielizną. Zawsze jest posegregowana kolorystycznie i tematycznie. Majteczki koronkowe, majteczki bawełniane, stringi, biustonosze, skarpeteczki, pończoszki, rajstopy, koszulki nocne, pidżamki nocne z długim rękawem, pidżamki nocne z krótkim rękawem. Wszystko ma swój porządek i swoje miejsce. To moje natręctwo od bardzo dawna :) Ciuchy w szafie również wieszam kolorami :)
5. Zasada wzajemności
Mam złotą zasadę, której się trzymam. Nie lubię jednostronności. Uważam, że do tanga trzeba dwojga, również w przyjaźni i znajomości. Jeśli więc ktoś namiętnie przyjeżdża do mnie, a sam nie zaprasza - ja również zaprzestaję. Jeśli to ja zawsze dzwonię i zrobię to kilkakrotnie, to za tym x możesz być pewien, że już nie zadzwonię. Telefony działają w dwie strony. Mnie też jest miło, gdy ktoś o mnie dba i pokazuje, że mu zależy, że jest ciekawy co u mnie. I wiecie co? Zwykle znajomość się na tym kończy. Ile można dawać z siebie i nie otrzymywać nic w zamian? Są pewne granice. Tak samo nie lubię znajomości dla korzyści, gdy ktoś jest miły tylko, gdy czegoś chce, a tak nie potrafi zapytać, co słychać, ani nawet nie odpowiada, gdy pytam ja.
Hej! Witam na moim blogu. Mam na imię Magda i bardzo się cieszę, że tu jesteś.
Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej i dasz się poznać, pozostawiając komentarz :) Jestem bardzo ciekawa Twoich opinii. Rozsiądź się wygodnie, bez wyrzutów sumienia złap kawałek czekolady, kubek gorącej herbaty i razem ze mną kolekcjonuj swoje magiczne chwile.
A jeśli spodobał Ci się tekst zrobisz mi ogromną przyjemność dzieląc się nim z innymi.
A bientot!
38 komentarze
To ja czekam na jutrzejszy wpis gościnny... :) fajne natręctwo z tą bielizną, u mnie zawsze wszystko na kupie, aż strach patrzeć ;)
OdpowiedzUsuńLink pojawi się z pewnością na FB :) Serdecznie zapraszam :)
UsuńHehhehe no mama zawsze się ze mnie śmiała, że mam osobną szafeczkę na stringi :) A teraz życie ułatwiła mi IKEA i przegródki, które mogę zrobić w komodzie :) Miodzio :) Tak pięknie to wygląda :) Heheheh nic tylko kupować więcej koronek! :)
Serdecznie pozdrawiam :)
Jak urlop?
Przepiekne zdjecie! tez bylam kujonem i tez stosuje zasade wzajemnosci ;))
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńHa! Kujony górą! :)
Punkt 1 i 2 znalazły się też i w moim życiorysie. Wszystkie klasy podstawówki i gimnazjum ukończyłam z wyróżnieniem i czerwonym paskiem na świadectwie. W liceum już niewiele brakowało, ale za duża była przepaść między zdobywaniem czwórek, a piątek. Ale fakt, byłam kujonem. :p
OdpowiedzUsuńW chórze szkolnym też śpiewałam, gdy chodziłam do podstawówki. Wspominam to bardzo miło. Były konkursy i wyjazdy poza szkołę.
I jeszcze chciałam się odnieść do ostatniego punktu. Też korzystam z tej zasady wzajemności. Nie lubię czuć się, jakbym się komuś narzucała. Ciągle pisać pierwsza, dzwonić, pytać, interesować się, zapraszać. Ostatnio, przy moich urodzinach, zdałam sobie sprawę, jak jedna osoba mnie (czy może naszej trójki) unika. Zaprosiłam ją, nie przyszła. Nie napisała przepraszam. Za to dostałam życzenia "sto lat" na facebooku. Potem przez przypadek się widzieliśmy, to gdy znów zapraszałam, zaczęła wykręcać się brakiem czasu. Chwilę potem rozmawiała z kimś innym, że ma wpaść w tygodniu...
Kasiu doskonale Cię rozumiem. To strasznie męczące czekać na telefon, który i tak nie zadzwoni. Frustrujące, a i niekiedy bolesne. Dlatego staram się walczyć z faktem, że jest mi przykro. Mówię sobie, że skoro ktoś nie chce - jego strata. Najbardziej boli fakt, że zwykle są to osoby, przy których stałam murem, gdy miały problemy. A to jeździłam do szpitala, a to non stop się umawiałam, bo kogoś facet zostawił, a teraz ciężko napisać sms - hej co słychać. Przykre. Dlatego jak mawia moja psiapsióła - ważniejsza jest jakość, a nie ilość :) Nie to nie :)
UsuńEjjjj fajnie, my nie mieliśmy żadnych wyjazdów, ani konkursów. Śpiewaliśmy na apelach szkolnych i to na tyle :( Glee to to nie było :P ale i tak to lubiłam :) Heheheh
Ciepło Cię pozdrawiam!
To jest bolesne, masz rację. Nie wiem nawet czemu tak sytuacja się potoczyła. Czy coś źle powiedziałam? Nie jestem taką osobą, którą ona by chciała bym była?
UsuńDobrze jednak mieć kilku dobrych przyjaciół, kilka bliskich osób. Nie musi być ich setka, wystarczy małe wierne grono. :) :)
Nie obwiniaj siebie. Moja przyjaciółka mawia, że większość ludzi spotykamy z jakiegoś powodu, mając spełnić w naszym życiu jakąś rolę. Gdy już ją wypełnią znikają. Może coś w tym jest. A może tak łatwiej sobie darować. To jej strata i tego się trzymajmy :) A po tym, w jaki sposób się zachowała nie wiem, czy warto dalej się starać?
UsuńChyba nie. Zastanawiam się tylko czy teraz warto zapraszać ich na roczek Nadii. My byliśmy na roczku ich synka, ale skoro nie chcą nas odwiedzać, to nie wiem czy jest sens dopychać ich do listy gości, których lubię.
UsuńZrób tak, abyś była w zgodzie ze sobą :)
UsuńZaraź mnie co do tej bielizny. W szafie mam jako taki porządek, ale ta szuflada... Jak już ja nie mogę nic znaleźć to jest nie najlepiej. :)
OdpowiedzUsuńA u mnie tylko ta szuflada :) Nie wiem skąd to wynika. Naprawdę. Może po prostu fakt, że bielizna jest moim fetyszem. Uwielbiam! Szkoda, że jest coraz droższa i droższa :( i chodzę tylko na wyprzedaże i to te końcowe i nawet wówczas majteczki kosztują 25 zł! Skandal :(
UsuńMam podobnie z tymi ostatnimi punktami. TDW dbam o znajomości tylko do pewnego momentu, potem oddaje pałeczkę drugiej stronie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
TDW? Rozszyfrujesz, bo ja taka nie na czasie jestem :p
UsuńZ tym oddawaniem pałeczki u mnie zwykle kończy się na końcu znajomości :(
Z tym pobytem na Węgrzech bardzo mnie zaskoczyłaś:). To organizację widzę mają jeszcze gorszą niż u nas. A podłapałaś w końcu trochę języka? Wydaje się być bardzo trudnym. Na lingwistyce uczyłam się, że węgierski, turecki i fiński są z tej samej rodziny językowej. Również wieszam ubrania kolorystycznie w szafie:). Zawsze bardzo podobało mi się to w sklepach i postanowiłam u siebie również wprowadzić ten zwyczaj. Mało tego. Jeśli mam rzeczy w danym kolorze, np. białym, to wieszam od najgrubszej do najcieńszej:). Jeśli chodzi o zasadę wzajemności, to też się jej trzymam. I nie tylko w życiu prywatnym, ale i w blogowaniu. czasem zaciekawi mnie jakiś blog, wchodzę na niego jeden raz, drugi, trzeci i komentuję. Kiedy ta osoba nie odwiedzi mnie lub nie odpowie na komentarz, to wtedy moje zainteresowanie maleje. Musi to być naprawdę świetny blog, żebym go dalej odwiedzała, ale już wtedy nie komentuję.
OdpowiedzUsuńNo Węgry to nie USA :(
UsuńNiestety język jest nieprawdopodobnie trudny. Kilka słów jedynie uczyła mnie Linda - ale to tylko kilka :)
Ty wiesz, że ja chyba tez wieszam grubością :P heheh zawsze jakiś tam podział sobie znajdę :) Szajbusy z nas :P
A co do blogowania, to tak nie robię. Zostaję na blogu, który mi się podoba. Przecież to, że ktoś mi się podoba, nie oznacza, że ja mam podobać się jemu. Poza tym wolę, gdy czytają mnie osoby, którym moje wpisy sprawiają przyjemność. Takie podejście follow 4 follow nie przysporzy Ci wiernych czytelników, bo ktoś wejdzie raz - tylko po to, żeby się odwdzięczyć, a nie dlatego, że mu się podobasz.
Ja komentuję tylko wpisy, które faktycznie są ciekawe, a przynajmniej mnie skłonią do refleksji. Niektórzy nie pozostawiają nic do dodania :)
Buziaki i miłej niedzielki życzę
ps. fajne to Twoje wyzwanie :) czekam na kolejne :)
Też śpiewałam w chórze - kościelnym i grupie muzycznej w szkole. :-) Tę Węgry - ciekawe, rzadko wybierane miejsce. :-)
OdpowiedzUsuńWow, jetem zdumiona ile osób też śpiewało :)
UsuńNo tak z tymi Węgrami poszalałam - nie wiem co mi wówczas do łba strzeliło :) Ale było ciekawie :)
Piękne zdjęcie i ciekawe fakty, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki kochana :) Długo się zastanawiałam czym się z Wami podzielić :) Ale liczyłam na jakiś rewanż :))))))
UsuńTeż byłam kujonem i też śpiewałam w chórze (kościelnym).
OdpowiedzUsuńI mam porządek w szufladzie z bielizną, choć niekoniecznie pod względem kolorystycznym ;)
Hehhehe :) Popatrz, jak w necie można znaleźć duszyczki podobne do własnej :)
UsuńJa też śpiewałam! Ale dziwi mnie to, że kiedyś miałam głos, teraz wstydzę się śpiewać na głos solo, no chyba że sama :) Jak dobrze, że są takie wyzwania i można poznać nowe, ciekawe blogi :)
OdpowiedzUsuńHehhehe wiem, wiem, ja też się zastanawiam, czy to moja pani od śpiewu miała koślawe ucho, czy faktycznie nieużywany narząd zanika :P Wiem jedno śpiewanie, to nie jazda na rowerze, której się nigdy nie zapomina :)
UsuńFakt, tez bardzo lubię wyzwania :)
Byłam też i Ciebie i bardzo mi się podoba :)
:-) JA też zawsze byłam pilna:-) U mnie chóru nie było, ale śpiewałam na lekcjach muzyki z koleżanką, która miała naprawdę ładny głos. Ja byłam jej chórem:-)
OdpowiedzUsuńHeheheh słuchaj nawet będąc tłem można śpiewać, aż do utraty głosu :)
Usuńsuper z tym kolorystycznym układaniem ubrań! :)
OdpowiedzUsuńHehehe takie tam natręctwo :P
UsuńFajnie z tym chórem, chciałabym posłuchać jak śpiewasz, może nagrasz jakiś podcast? :)
OdpowiedzUsuńOj wierz mi, że byś nie chciała :P
UsuńChyba, że te 20 lat temu :P hehehehe niestety wówczas nas nie nagrywano :P
Ciepło pozdrawiam!
Zasada wzajemności... Tak sobie myślę, że to bardzo zdrowa zasada. Też ją stosuję, tylko dotychczas jej tak nie nazywałam. Odnosi się do wszystkiego: przyjaźni, miłości, współpracy... Z drugiej strony łatwo popaść w skrajność i wyliczać - ja Tobie to, to Ty mi powinieneś to. Szczególnie małżeństwom się to zdarza i raczej nic dobrego z tego nie wynika ;)
OdpowiedzUsuńZ tym wyliczaniem, to chyba nie tak. Ja ją wprowadziłam, bo byłam zmęczona wykorzystywaniem mojej osoby. Zawsze byłam Matką Teresą. Gdy tylko ktoś miał problemy byłam pierwsza do pomocy. Niczego nie potrzebowałam w zamian prócz dziękuję. Tylko, gdy problemy miałam ja, albo o zgrozo działo się w moim życiu coś bardzo dobrego, bardzo ważnego, nie było przy mniej niemalże nikogo. Gdy urodziła się Maja powiedziałam sobie dość. Moja rodzina jest dla mnie najważniejsza. Nie będę rzucała wszystkiego dla osób, które nie potrafią napisać choć krótkiego mesa: Co słychać? choć siedzą godzinami na fejsbooku.
Usuńoj tak, zasadę wzajemności muszę koniecznie wprowadzić u siebie :)
OdpowiedzUsuńPS: ja też byłam kujonem :P
Zapraszam do siebie :)
Trochę asertywności zawsze się w życiu przydaje :)
UsuńZapraszam do siebie. Mam trzy szafy w ktorych panuje nieład. Do tego komoda mojej córki która wygląda jakby tornato przeszło. Trzeba mi to wszystko poukładać bo zaczynam się w nich gubić. Kolorystycznie, rozmiarami..jak wolisz...! :D
OdpowiedzUsuńheheheh to kiedy mam wpaść :) dziewczyny się pobawią :)
Usuńmój przyjaciel był na erasmusie w Irlandii i tak jak piszesz- wynajmowanie pokoju i dużo pracy, aby się utrzymać było na porządku dziennym.. a Węgry brzmią super, na pewno orginalnie i fajnie jest poznać trochę bardziej nietypowe miejsce od podszewki:)
OdpowiedzUsuńPS. Też byłam kujonem :D plus mama w szkole pracowała (w tej samej!)- przechlaaaaapane :P
O matyś faktycznie - przechlapane miałaś :P heheheh
Usuńps. a w październiku wracam na stare śmieci - jedziemy do Budapesztu - fajnie będzie znów zobaczyć to miejsce :) podróż sentymentalna :)
dziękuję Kasiu za odwiedziny i miły komentarz
ciepło pozdrawiam