Lekcje Madame Chic - hit czy kit?
W pewnym momencie, gdzie się nie obejrzałam, tam wszyscy zachwalali książkę Jennifer L. Scott. Nawet na okładce "Lekcji Madame Chic" widnieje zachęta polskiej ikony stylu Małgorzaty Kożuchowskiej. Pomyślałam, że skoro tak stylowa babka rekomenduje tę książkę, to faktycznie musi rzucać na kolana. Napewno tkwi w niej jakaś super tajemnica, którą po prostu muszę poznać, by wżyciu być szczęśliwszą. Zamówiłam sobie w prezencie na urodziny i zaczęłam czytać.
O jakieś było moje oczarowanie, gdy okazało się, że spokojnie mogłabym taką książkę napisać sama. Co prawda nie żyłam pół roku w Paryżu. Byłam tam tylko tydzień. Nie znam płynnie francuskiego. Nie jestem bogata i nie stać mnie na chodzenie do teatru zbyt często. Nie wyprawiam też przyjęć. Jednak nie znalazłam tam żadnej porady, której w życiu od dawna nie stosuję. Krótko mówiąc nie porwało mnie. Nie wciągnęło. Ameryki w konserwie nie odkryłam. Literatura zdecydowanie należy do gatunku lekkich i przyjemnych. Czyta się dość szybko, ale... Ale raczej nie bije z niej mądrościami. Powiedziałabym, że to podstawy, które zna każda kobieta. I bynajmniej nie muszę wyczytać tego w książce, że nie należy kupować ubrań tylko dlatego, że głupio jest odmówić sprzedawcy, albo z poczucia dumy. Skoro przymierzyłam i nie zapytałam o cenę, to gdy jest dla mnie za wysoka. Mówię dziękuję i wychodzę. Że obcowanie ze sztuką rozwija to chyba też żadna nowość. Ale że powinnam słuchać muzyki klasycznej, żeby być chic to nie wiedziałam. Chyba nie będę, bo nie przepadam.
Książka jak dla mnie momentami jest wręcz płytka. No bo naprawdę, czy ludzie nie wiedzą, że przed wyjściem z domu warto zerknąć w lustro czy czasem nam się nie wywinęła spódnica? czy to takie odkrycie, że jedzenie wspólnych posiłków jest przyjemne i zacieśnia więzy? Czy faktycznie lepiej być przesadnie wystrojonym niż nie wystroić się wcale? Czy pójcie na baby shower lub na wieczór panieński w jeansach to takie faux pas? Dziewczyny? Kilka z Was u mnie było!? Nie jesteście widać wytworne :D Czy nie jestem chic tylko dlatego, że wchodząc do domu przebieram się w tzw. ciuchy domowe. Przecież takie ciuchy to nie tylko stare, dziurawe skarpety albo powyciągane dresy.
Kiedy czytałam ten poradnik odniosłam wrażenie, że Amerykanie to naprawdę ograniczony naród, który nie zajmuje się niczym innym, jak jedzenie niezdrowego jedzenia, plotki ze świata show biznesu. Z książki wynika, że towarzyszy im kompletny brak wiedzy podstawowej, brak oczytania, brak kontroli nad stanem własnego portfela i jakikolwiek manier przy stole czy kultury osobistej.
Nie mówię, że książka jest zupełnie denna, bo oczywiście z większością tez autorki się zgodzę. Zdecydowanie warto ograniczyć konsumpcjonizm, ilość ciuchów w szafie. Wyrzucić ze swojego domu wszystko to, co nie potrzebne i pokochać swoje życie patrząc na nie z innej perspektywy. Warto w życiu postawić na jakość, być wybrednym. Zostać koneserem dobrego smaku, świadomym konsumentem. Uczynić nasze życie bardziej wartościowym dzięki pozytywnemu nastawieniu i poczuciu humoru. Naprawdę poświęcać czas rodzinie, wyłączając wszelkie "rozpraszacze", jak telewizor, komputer, iPhone. Oczywiście, że podróże poszerzają horyzonty. Warto jest próbować i uczyć się nowych rzeczy i obcować ze sztuką. Ale czy któraś z Was o tym nie wie? Bo mam wrażenie, że to prawdy stare, jak świat. Oczywista oczywistość :)
A może to wiedza zarezerwowana tylko dla mieszkańców starego kontynentu? Czytałyście ten poradnik? Jakie są wasze odczucia? A może Wy znalazłyście w niej coś więcej niż ja?
Dla mnie bycie chic to bycie sobą. Bycie skromnym, ale pewnym siebie. Życie zgodnie z wartościami. Posiadanie ogłady, kultury osobistej. Umiejętność zachowania się w każdej sytuacji. Ale przede wszystkim to bycie naturalnym. Sztuczne, długaśne pazurki, dopinane włosy, przesadny makijaż, dekolt do pępka ani przykrótka spódniczka nigdy synonimem kobiety z klasą nie były. A dla Was co oznacza bycie chic?
32 komentarze
Ja chciałam dodać, że pięknie wyglądasz na zdjęciach! Książki nie czytałam, ale też widziałam jej recenzje na wielu blogach...
OdpowiedzUsuń:) dziękuję bardzo :)
Usuńwłaśnie to mnie skusiło. Ale to tylko potwierdza moje przekonanie, że blogerzy robią za niezły marketing, szkoda tylko, że tu naprawdę nie ma czego rekomendować.
Książka lekka i przyjemna, ale raczej dla nastolatek. Nic nie wniosła i co do niektórych stwierdzeń się nie zgadzam. Ja uwielbiam podomowe ubrania, które mogą być naprawdę ładne, no i jeansy też mogą być bardziej eleganckie.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Wiem, co masz na myśli. Ja momentami jak czytałam, to się wręcz oburzałam i jednocześnie zastanawiałam, czy ludzie są aż tak powierzchowni, że wygląd ma świadczyć o tym, czy jestem dobrze ułożona?
Usuńzgadzam sie z Tobą to taka wakacyjna lektura, nic odkrywczego, można raz przeczytać i przekazać dalej.
OdpowiedzUsuńUfffff dziękuję! Matko dziewczyny już myślałam, że to ze mną coś jest nie tak. I jestem jedyną w blogosferze, której się ten poradnik po prostu nie podoba!? :P
UsuńNie miałam okazji przeczytać, jednak się nie napaliłam na nią, zwłaszcza po Twoim poście :P A czytałas "how to be parisian" ??
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
Nie. Do tej pory wpadł mi w ręce tylko Lunch w Paryżu, o którym też pisałam. No i czeka na mnie książka pt. W Paryżu dzieci nie grymaszą, ale chyba muszę odetchnąć po tej. Bo mam Paryża po dziurki w nosie :P
UsuńGdzieś tam książka obiła mi się o uszy, ale nie tak, by ją kupować. I widzę, że większego sensu to kupowanie nie ma, bo to taki trochę pic na wodę. Choć może akurat komuś pomoże wyjść z dołka i wziąć się za siebie i swoje życie. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest idealna na rynek amerykański, gdzie ludzie faktycznie nie dbają o to co i jak jedzą. Nie zastanawiają się nad etykietą czy nie obcują ze sztuką w taki stopniu, jak Europejczycy. Choć to może być tylko łatka, bo wiadomo, że wszyscy tacy nie są. Zdecydowanie jest to poradnik pozytywnego myślenia - przynajmniej po części, ale myślę, że też do dużo młodszej widowni :)
UsuńNie czytuję takich książek, nie mam czasu ;)
OdpowiedzUsuńOhhhh ja się uparłam, że kilka w tym roku przeczytam :) A że tak wszyscy wszędzie zachwalają, to i ja sięgnęłam. Jak widać niepotrzebnie :P
UsuńMam wrażenie, że coraz częściej te poradniki to zbiory powielonych porad;)
OdpowiedzUsuńNo chyba jeszcze nikt niczego twórczego i mądrego nie wymyślił :)
UsuńO jej, to chyba sobie jednak tę książkę odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że niczego nie stracisz :)
UsuńHahaha, zgadzam się w 100% w kwestii kultury amerykańskiej - naprawdę nie umiem zrozumieć tylu Polaków, którzy podniecają się tym krajem i tak bardzo chcą tam wyjechać.
OdpowiedzUsuńA propos ciuchów domowych - nie rozumiem tego trendu noszenia cały dzień ubrań wyjściowych, biżuterii i makijażu. Akurat z tym ostatnim to może jeszcze się zgodzę, ale tak ogólnie to jest to tak niepraktyczne i niewygodne, że nie widzę w tym sensu. A poza tym, uważam, że przebieranie się w "domowe ciuchy" (oczywiście też jakieś przyzwoite, a nie z dziurami czy plamami) jest też wyrazem szacunku dla rzeczy wyjściowych, które starczają dzięki temu na dłużej i są chronione przed np. pochlapaniem w trakcie gotowania itp.
:*:*:*
M
Powiem Ci szczerze, że też bym chciała tam pojechać. Mają piękną przyrodę, te wszystkie parki narodowe, ahhhh cudo. No i na własne oczy zobaczyć czy ten american dream jest możliwy. Na studiach zawsze mówiłam, że gdybym urodziła się w USA już dawno miałabym cudną pracę w kieszeni :( A tu jest, jak jest.
UsuńA propo ciuchów powiem więcej - co Ty z pewnością wiesz opiekując się dziećmi, że przy nich nie ma sensu zakładać czegoś extra, bo w 5 minut jesteś albo zapaprana, albo zarzygana, albo farbami wysmarowana, no i masz rozciągnięty dekolt od prób wchodzenia na ręce :) Jak bym miała chodzić po domu w wyjściowych rzeczach już dawno byłabym bankrutem :)
No tak, ale żeby dostać dobrą pracę trzeba zapłacić ogromne kwoty za studia, jak ktoś ma szczęście to jego rodzice zbierali przez sporą część życia i zapłacą, bardzo mądry dostanie stypendium, a jak nie to się zadłuża... Poznałam kiedyś pewną Amerykankę, która chodziła z nami do szkoły w ramach wymiany i bardzo negatywnie się o tym wypowiadała. Podobnie z ubezpieczeniem zdrowotnym. U nas jest jak jest, ale naprawdę mogłoby być gorzej. tak jak np. na Ukrainie czy Białorusi, a przecież to nasi sąsiedzi. Trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie. Ale fakt, Ameryka ma piękną naturę, to już zupełnie inna kwestia i z tym się zgodzę:)
UsuńZ dziećmi nie da się być zbyt "chic" i koniec;)
No oka zwracam honor i przyznaję rację. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma :) Ale mimo wszystko i tak chciałabym na rok tam wyjechać :) Chyba po prostu mam już dość mojej Łodzi :P
UsuńKsiążki jeszcze nie czytałam, choć stoi na wirtualnej półce. Jedną mogę powiedzieć wielu jest ludzi, którzy nie widzą sensu w obcowaniu z kulturą wysoką, bo to nudne, nieciekawe i niczego nie wnosi. Odbiciem tego twierdzenia jest współczesna telewizja. Komercja i wulgarne programy, które niczego nie wnoszą. I pewna jestem, że teatr tv z trudem się w tym chłamie przebija. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie masz rację. Teatr tv jak teatr, ale i dobranocki już nie ma i ciekawych programów, ani nawet filmów - tylko reality show nic więcej. Acz obcowanie ze sztuką jest nieprawdopodobnie drogie. Biorąc pod uwagę zarobki ludzi, no niestety ale 70 zł/os za bilet do teatru to jest duży wydatek. A muzea to już zupełnie inna sprawa... temat rzeka :)
Usuńdziękuję za odwiedziny i komentarz :) Zapraszam ponownie :)
Aż tak źle chyba z tą Ameryką nie jest... ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem. Nie byłam. Zawsze wolę sama się przekonać :)
UsuńTeż swego czasu sporo jej widziałam w internecie. Co i rusz recenzja... Miałam ochotę poświęcić jej odrobinę czasu... widzę, że jednak nie warto. I zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o bycie chic. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa nie zachęcam. Znaczy wiesz czyta się lekko. Jakieś straszne to nie jest. Teraz gorzej trafiłam z wyborem lektury :p Ale spodziewałam się jakiegoś wow! spodziewałam się więcej błyskotliwych spostrzeżeń, a tu takie same banały.
UsuńBuźka - dzięki, że się u mnie zatrzymałaś :)
Czasem pozory mylą^^ Nie czytałam tej książka, ba, nawet o niej nie słyszałam! :D
OdpowiedzUsuńBtw, świetne zdjęcia do posta :) Mam pytanie, co masz na ustach? Bardzo ładna szminka. Pozdrawiam
No to prawda. I to w dwie strony :)
UsuńDzięki za komplement. A na ustach moje ostatnie odkrycie. Jestem zakochana i wciąż się maluję: Max Factor Colour Elixir - nawet o niej pisałam, bo faktycznie mnie zachwyciła :)
Jakbyś była zainteresowana zapraszam do lektury i dziękuję raz jeszcze :)
http://savethemagicmoments.blogspot.com/2015/06/pomadka-colour-elixir-od-max-factor.html
O, dzięki bardzo :) już nadrabiam lekturę ;)
UsuńTo ja dziękuję :) A pomadkę polecam - choć zostawia ślady :) Ale ja wolę takie :) Kolor jest uroczy :) świetna alternatywa dla tych, którzy źle czują się w czerwieni :)
UsuńJa poszłam na niespodziankowe baby shower w jeansach, hehe :P
OdpowiedzUsuńI co ktoś krzywo na Ciebie spojrzał? Czułaś się nietaktownie? Nieelegancko? Bo mnie się wydaje, że całkiem swobodnie i naturalnie :)
Usuń