Podróże z dzieckiem #5 - Zawiaty - Miejsce przyjazne dzieciom
Zawiaty to bardzo specyficzne miejsce, bo stworzone z myślą o dzieciach. Tak naprawdę można z ośrodka się kompletnie nie ruszać, a i tak nie da się tam nudzić. Jest tam wszystko. Kompletne wyżywienie, komfortowe domki, animacje, infrastruktura i menu dla dzieci, sprzęty wodne, mała plaża z pomostem oraz szereg atrakcji. W domku zaś w na życzenie dostaniecie łóżeczko dla maluszka, wanienkę, krzesełko do karmienia, a nawet nakładkę na toaletę wraz z podestem. Dla nas to cudowna rzecz, bo nie trzeba wozić wszystkiego ze sobą. Łóżeczko jest drewniane, z materacem i zestawem pościeli. Masz więc ten komfort, że Twoje dziecko nie śpi na dykcie. Dlaczego o tym piszę? Bo w większości ośrodków zwykle otrzymuje się łóżeczko turystyczne zupełnie gołe, bez materaca, co oznacza, że dziecko śpi na twardej, rozkładanej dykcie. Nie wiem, jak Tobie, ale mnie to bardzo przeszkadza. Nie znam dorosłej osoby, która śpi na stelażu łóżka zamiast na materacu, a Ty? Dlaczego więc dziecko ma spać na czymś tak niekomfortowym? W Zawiatach nie mieliśmy z tym żadnego problemu.
Drewniane domki rozsiane na terenie ośrodka, są ułożone tak, że zapewniają uczucie prywatności, a co za tym idzie komfortu. Ulokowane w lesie, nad przepięknym, malowniczym Jeziorem Jasień zapewniają stały kontakt z przyrodą. Gdy tylko pogoda dopisuje, a nam jej nie zabrakło, przebywacie caluteńki dzień na dworze, w zacisznym miejscu, gdzie słychać śpiew ptaków i piski szczęśliwych dzieci. Do tego czyste powietrze. Czy można chcieć czegoś więcej?
Podczas naszego pobytu nie zabrakło również specjalnie przygotowanych atrakcji. Dla dzieci są aż 5 godzin animacji dziennie, dla maluszków specjalna sala zabaw. Wieczorami dziecięca dyskoteka lub ognisko. Ośrodek jest przygotowany nawet na niepogodę, bo znajdziecie tam małą biblioteczkę dla dzieci, wraz z zestawem gier oraz bibliotekę dla rodziców. Ponieważ nam pogoda dopisała, ciągle mieliśmy zajęcie. Mai szczególnie do gustu przypadła tyrolka, na której zjeżdżała na raz ze swoją koleżanką. Nie powiem, mnie ta opcja też bardzo przypadła do gustu. Do dyspozycji był też świetny plac zabaw, trampoliny, domek na drzewie czy boisko.
Szczerze mówiąc, nie udało nam się skorzystać z połowy tego, co oferuje to miejsce. Dziewczyny wcześnie chodzą spać szczególnie, gdy cały dzień brykają na dworze i mają tak wiele nowych doznań. Będąc w ciągłej euforii, wieczorem padały jak muchy. Właśnie wówczas, gdy odbywała się dyskoteka dla dzieci czy ognisko. Za to byliśmy pierwsi, którzy zaczynali dzień. Ze względu na upał nie wybraliśmy się również na wycieczkę rowerową, czego bardzo żałuję, bo rowery z fotelikami dla dzieci również były dostępne, ani nie zwiedziliśmy okolicy. Jednak zawsze mam pretekst by wrócić w to miejsce, prawda?
To, co najważniejsze dla mnie to fakt, że mogliśmy być non stop razem i to na powietrzu. Biegaliśmy tylko z tyrolki, na pomost albo na plac zabaw. Zarówno Emisia jak i Maja były totalnie zachwycone. Nie odważyliśmy się wypożyczyć kajaka, ani łódki. Nasze dzieci są zbyt żywotne i obawiam się, że skończyło by się to przymusową, rodzinną kąpielą w jeziorze. Łypałam jedynie zazdrosnym okiem na rodziny ze starszymi dziećmi, które wypływają na to bajkowe jezioro, pocieszając się jedynie tym, że przez żar lejący się z nieba, przynajmniej uniknę mdłości i poparzenia słonecznego. Pogoda bowiem była nieprawdopodobna. Wręcz chowaliśmy się przed słońcem. No i ten widok. Mogłabym tak leżeć na tym pomoście cały dzień i patrzeć w wielki błękit.
Pięć dni minęło tak przyjemnie, że ani się obejrzeliśmy, a trzeba było wracać do domku. I powiem szczerze, że po raz pierwszy w życiu nie miałam na to ochoty. Zwykle wychodzę z założenia, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, ale stamtąd naprawdę nie chciałam wyjeżdżać. Dziewczynki spały sobie razem w pokoiku, Emisia wreszcie się przemogła i zaczęła nam chodzić po trawie, nauczyła się też wchodzić i schodzić po schodach, Mai uśmiech z twarzy nie schodził, a my wreszcie poczuliśmy luz, którego tak bardzo potrzebowaliśmy. Oczywiście nocki mieliśmy, jak zawsze, pełne pobudek, ale za to dni wypełnione totalnym, błogim lenistwem.
W takich miejscach jak Zawiaty czas płynie inaczej. Nie liczy się w godzinach, a w ilości uśmiechów. To miejsce, gdzie można prawdziwie wypocząć, zrelaksować się, poczuć dystans do codziennych problemów. I nawet nie chodzi o samą infrastrukturę, wspaniale przygotowane dla gości atrakcje, czy fakt, że nie muszę sprzątać, ani gotować, czy o przepięknie położenie tego miejsca, na łonie natury, w lesie, nad cudnym jeziorem. Myślę, że to magiczne połączenie wszystkich tych części składowych stanowi o jego atrakcyjności.
Ps. Kochani, dwa dni temu czytelniczka dała mi znać, że na fanpagu Zawiatów rozpoczął się konkurs, w którym do wygrania jest TYGODNIOWY POBYT W OŚRODKU dla CAŁEJ RODZINY! Gracie? My chyba spróbujemy naszych sił. Jak tata nie dostanie urlopu, pojedziemy z babcią, a co!
Byliście już w Zawiatach? A może znacie takie wspaniałe miejsca dla rodziców z dzieciaczkami? Koniecznie dajcie znać.
0 komentarze